Definicja sukcesu w historii Tomka
11- letni Tomek był typem prawdziwego wrażliwca-marzyciela. Kiedy był jeszcze dzieckiem, bez przerwy rozpływał się w swojej wyobraźni, marząc, kim zostanie w przyszłości. Miał sporo zainteresowań — lubił uprawiać sport, czytać książki, a nawet grać na instrumentach. Jednak jego pierwszym wielkim marzeniem było zostanie piłkarzem. Uwielbiał grać w piłkę z kolegami po szkole, a pieniądze zarobione na swojej pasji, połączone z wielką sławą były zdecydowanie łatwym kąskiem dla młodego, odważnego umysłu, który wierzy bezwarunkowo w swoje możliwości.
Po namówieniu mamy, zapisał się do klubu sportowego, w którym trenował 4 razy w tygodniu, a w soboty odbywały się mecze ligowe. I tak minęło kilka lat. W wieku 16 lat młody sportowiec zaczął dostrzegać, że dziesiątki chłopaków ma dokładnie takie samo marzenie jak on. Wszyscy chcieli zostać znanymi piłkarzami, a było wielu lepszych od niego.
To go bardzo zniechęciło. Zorientował się, że jego szanse na sukces są naprawdę niewielkie. Podjął więc odważną i śmiałą decyzję o zmianie kierunku swojej ścieżki rozwoju. Ryzyko niepowodzenia było dla niego zbyt wielkie. Postanowił poświęcić się swojej innej pasji, zupełnie niezwiązanej ze sportem. Po wielu tygodniach przemyśleń zapisał się do szkoły muzycznej, gdzie ostatecznie podął się gry na fortepianie.
Chciał zostać wielkim muzykiem. Dawać koncerty w Polsce i na świecie. Być rozpoznawalnym, rozdawać autografy. Poczuć, że robi to, co kocha i jednocześnie zarabiać na tym duże pieniądze. Chciał poczuć, że odniósł życiowy sukces.
W ciągu kilku najbliższych lat jego umiejętności znacznie się rozwinęły. Był na tyle dobry, że załapał się nawet do zespołu grającego regularne koncerty w pobliskiej filharmonii. Tomek jednak szybko się zorientował, że nie utrzyma się ze swojej pasji. Czas mijał, a w głowie Tomka pojawiało się coraz więcej wątpliwości.
Ostatecznie uznał, że zajmie się muzyką tylko hobbystycznie. Podkopany przez swoje porażki, po skończeniu szkoły średniej podjął się studiowania w trybie zaocznym informatyki na Uniwersytecie Wrocławskim, a w ciągu tygodnia znalazł pracę w jednej z Wrocławskich korporacji, gdzie szczerze powiedziawszy — nie jest zbyt zadowolony ze swojej pracy. Mieszka wraz ze swoją dziewczyną, którą kocha, ale głęboko wewnątrz czuje, że nie jest w pełni szczęśliwy. Nie osiągnął przecież sukcesu, o którym od dziecka marzył i do którego przez tyle lat dążył. Czuje, że najwyraźniej nie jest go wart.
Programowanie społeczne sukcesu
Przedstawiłem Ci historię, w której młody bohater jest symbolem pogoni odważnego umysłu za współczesną definicją sukcesu. Takiego, który podświadomie wpajany jest nam już od najmłodszych lat przez nasze otoczenie, a który długofalowo powoduje niestety więcej szkód, niż pożytku. Sukcesu, opartego o wysoki status społeczny i materialny.
Historia Tomka jest tylko jedną z wielu mniej lub bardziej do siebie podobnych, ale wszystkie je łączy jedno. Dążenie do wyidealizowanej sylwetki człowieka sukcesu i próba wpasowania się w pewne ogólnie przyjęte normy społeczne, a nierzadko nawet uzależnianie od nich swojego poczucia własnej wartości.
Od najmłodszych lat jest nam dyskretnie wpajane, że definicja sukcesu to wysoki status materialny i społeczny. Wystarczy spojrzeć na reklamy w telewizji lub pobyć dłuższą chwilę w mediach społecznościowych. Piękni, bogaci i wykształceni ludzie, o idealnych sylwetkach, na kluczowych stanowiskach w swoich firmach są w nich chlebem powszednim. To oni wyznaczają standardy współczesnego sukcesu.
Jesteśmy w ten sposób programowani na sukces, w którym to, kim jesteś, określane jest na podstawie Twojego wykształcenia, zarobków, samochodu, wykonywanego zawodu i prestiżu związanego z nimi. Mówiąc wprost — to one określają, czy jesteś postrzegany przez innych, jako człowiek sukcesu.
Główne zagrożenie, które kryje się za tego typu podejściem do osiągania sukcesu, to moment, w którym zaczynamy porównywać się do innych. To wtedy zwykle zauważamy swoje braki, wyolbrzymiamy je i to na nich się skupiamy. Zaczynamy uzależniać swoje poczucie własnej wartości od tego, co mamy i kim jesteśmy. Widzimy, że inni mają lepiej, przez co my czujemy się gorzej i nierzadko za wszelką cenę staramy się to zmienić. Zaczynamy wtedy dążyć do sztucznie stworzonej przez normy społeczne definicji sukcesu, a kiedy uda nam się coś z tej listy sukcesów osiągnąć — i tak ostatecznie nie jesteśmy szczęśliwi. Zawsze uda nam się znaleźć przecież kogoś, kto aktualnie „ma się lepiej” i porównywać się do niego. Na szczęście istnieje sposób na zatrzymanie tego błędnego koła pogoni za sukcesem.
Twój własny, osobisty sukces
Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko zdobywaniu wysokiego statusu materialnego czy zawodowego. Nie mam też nic przeciwko dążeniu do osiągania sukcesu. Wręcz przeciwnie — uważam, że powinniśmy się rozwijać jak najbardziej w każdym ważnym obszarze swojego życia. Natomiast jestem już przeciwko uzależnianiu swojego poczucia własnej wartości od czynników zewnętrznych, ponieważ w dłuższej perspektywie czasu, pogłębia to tylko braki, które próbujemy nimi przykryć.
Poza tym w głębi duszy to mogą wcale nie być Twoje pragnienia. To narzucony nam „z góry” schemat, który może mieć się nijak do tego, czego naprawdę pragniesz w życiu. Kiedy pomyślimy o ubogiej, niewykształconej kobiecie, która wychowuje samotnie swoje dziecko, nie utożsamimy jej raczej z symbolem sukcesu. A dla niej, posiadanie w pełni zdrowego, szczęśliwego dziecka może być właśnie poczuciem osiągnięcia największego życiowego sukcesu. Widzisz to?
Oczywiście, że wysokie wykształcenie czy pozycja w firmie mogą również dać Ci poczucie spełnienia i szczęścia. Jednak tylko w przypadku, kiedy naprawdę tego głęboko pragniesz. W przeciwnym wypadku próbujesz tylko założyć na siebie „maskę”, którą być może uda Ci się wpasować do wytyczonych społecznie norm. Nigdy jednak nie da Ci to poczucia prawdziwego szczęścia.
Definicja sukcesu jest tylko w naszych głowach
Dla każdego z nas sukces oznacza coś innego, dlatego w pierwszej kolejności przestań porównywać się z innymi. A jeśli już to robisz i chcesz zafundować sobie „detoks” od takiego myślenia, polecam Ci zastosowanie pewnego ćwiczenia, które jest jednym z elementów filozofii buddyjskiej, z której ostatnimi czasy czerpię bardzo dużo nauk dla siebie.
Nie porównuj się z tymi, którzy mają lepiej. Porównuj się z tymi, którzy mają gorzej.
To bardzo trudna zmiana myślenia, ale jest ona w stanie zagwarantować Ci zmianę perspektywy. Przestaniesz skupiać się wtedy na brakach, które w sobie dostrzegasz, a zaczniesz doceniać to, jak wiele masz. To skupianie się na zupełnie przeciwnym biegunie, na którym nie ma smutku czy żalu do siebie, związanego z porównywaniem się, a pojawia się współczucie do osób, które są w gorszej sytuacji. Wbrew pozorom jest to pozytywny stan, ponieważ współczucie może prowadzić do altruizmu.
Dodatkowo polecam Ci określić, czego tak naprawdę TY pragniesz. Zdefiniowanie swoich prawdziwych, wewnętrznych pragnień i wartości pozwoli Ci określić swój własny, indywidualny sukces. Niezależnie od tego, czy będzie to zdobycie upragnionego stanowiska w pracy, kupienie wymarzonego samochodu czy niskobudżetowa podróż w najbliższe góry. To bez znaczenia. Ważne, że pochodzi „od Ciebie”, a nie ze sztucznych norm społecznych.
Jeżeli chcesz poznać swoje wartości i prawdziwe pragnienia, zapraszam Cię do jednego z moich artykułów Poznaj swoją hierarchię wartości, gdzie zamieściłem jedno świetne ćwiczenie, które Ci w tym pomoże.
Sukces jest tylko obrazem stworzonym w naszych głowach. Dla każdego z nas to pojęcie może oznaczać coś zupełnie innego. Dla jednego z nas osiągnięciem sukcesu będzie zdobycie wymarzonej pracy, dla jeszcze innego będzie to założenie rodziny, a dla jeszcze innego będzie to coś bardzo małego, jak możliwość zjedzenia ciepłego posiłku. Pamiętaj, że każdy z nas definiuje to pojęcie inaczej.
Kiedy zdasz sobie z tego sprawę, być może okaże się, że jesteś takim Tomkiem, który zrozumiał, że to, do czego dążył przez większą część swojego życia, było tylko zwykłą zachcianką i teraz może zacząć realizować się w tym, czego naprawdę pragnie. Odezwie się w Tobie na nowo ten mały marzyciel, który wierzy w siebie i ma motywację do realizacji swoich celów i wartości. I to niezależnie od tego, czy stanie się to w wieku 20, 40 czy 70 lat.
Na odnalezienie swoich prawdziwych pragnień nigdy nie jest zbyt późno, ponieważ sukces jest tylko stanem umysłu. Również Twojego umysłu.